Wielokrotnie słyszymy: masz biegać w tętnie, a nie tempie! Wszyscy pro-zawodnicy, tak powiedzą. Czy jednak mają rację? Czy to jest dla każdego?
Moim zdaniem i tak i nie. Rok 2018 i 2019 biegałem w tempie. Tętno było czymś co wiedziałem, że jest, coś co ignorowałem. Zawsze biegałem, tak aby się dobrze czuć, aby móc mówić, aby móc rozmawiać aby nie dawać z siebie maxa, ale aby było przyjemnie. W październiku 2020, przebiegłem maraton w Amsterdamie. Pierwsze 20km leciałem fajnym tempem (5:00-5:20), z wysokim tętnem, ale czułem się dobrze. Później było gorzej, trzeba było zwolnić.
Uznałem, że trzeba spróbować biegania w tętnie. Na maratonie faktycznie moje tętno było za wysokie. Tak więc, jest coś takiego jak Polar Flow, mam dostęp, mam możliwość ustawienia planu treningowego. Ustawiłem go w połowie stycznia, plan jest na półmaraton w Warszawie (24 maj). Ominąłem 1 trening, nawet nie wiem jak. Ale 1 trening nie jest problemem. Treningi były w odpowiednich strefach.
Pomiędzy maratonem a rozpoczęciem była chwila na odpoczynek, roztrenowanie. Było to ok 2 miesięcy. W tym okresie jednak co minimum dwa tygodnie były jakieś lekkie biegi. Bez planu, bez treningu, zwyczajnie chciałem utrzymać tętno poniżej…
Pierwsze treningi zgodnie z już ustalonym planem. Tempo strasznie, ale to strasznie wolne (ok 9-10min/km). Czułem jednak w łydkach, że to wchodzi. Minęło trochę czasu – tempo pozostało takie samo, trening stał się męczarnią. Zaczynam biegnąć, zegarek zaczyna wibrować, bo za szybko, za wysokie tętno! Były momenty gdy miałem ochotę wywalić zegarek bo już tak irytował. W którymś momencie trochę już do tego się przyzwyczaiłem. Tempo też można powiedzieć się ustabilizowało: średni trening był w tempie ok 7-8 minut/km, rozgrzewka – marszu truchty.
Tak więc, 1,5 miesiąca biegania było przed testem który miał miejsce w dniu 29.02.2020 (bieg Tropem Wilczym w Kielcach, dystans 10km). Bieg ten był dla mnie tragiczny. Biegło się strasznie wolno – średnie tempo: 5:53min/km(!) (no dobra, jak na tempo treningowe to jest spoko), ale tętno jakie było przy tym tempie to coś niesamowitego. Średnie tętno to było: 190bpm. ŚREDNIE! Pół roku wcześniej miałem maraton w takim tempie (6:03min/km, ale tutaj średnie tętno to było ledwo 171bpm).
Powodów może być kilka, podejrzewam jeden podstawowy – źle ustawione strefy tętna. A nawet jest to na 100% pewne. Aby jednak je dobrze ustawić, muszę pójść na specjalistyczne badania i dopiero tam zostaną one wyznaczone. W Polar Flow mam inne strefy niż w Endomondo, które z nich są poprawne? Nie mam pojęcia. Tak więc, jak w takiej sytuacji można ćwiczyć w strefie? Nie da się! Ja wracam do biegania w tempie, bo tutaj wiem co czuję, łatwiej mi reagować. Do tętna wrócę gdy zrobię badania, bez nich – nie ma to najmniejszego sensu.
Co bardzo ciekawe, stosujące ten sam model treningowy na rowerze, trenując w tych samych strefach – efekt jest dużo, dużo lepszy. Dystans się wydłużył, tempo wzrosły, podjazdy stały się prostsze. Dziwne.