O istnieniu tej książki dowiedziałem się przypadkowo, pojawił się film w kinie. Bardzo lubię „Igrzyska śmierci”, więc wydało się oczywiste że tą książkę muszę przeczytać w trybie priorytetowym. Tak się też stało, 2 dni później odebrałem z paczkomatu i zatopiłem się w świecie przed igrzyskowym, ledwo powojennym.
Książka opowiada „przygody” Coriolanusa Snowa, czyli prezydenta Panam w „Igrzyskach”. To już sprawia, że gdy bohater obawia się o swoje życie – wiemy, że przetrwa. Występuje w niej naprawdę sporo fajnych wydarzeń, ale nie chcę spojlerować. Dostajemy odpowiedzi na niektóre pytania, których nigdy nie zadawaliśmy – są to naprawdę ciekawe odpowiedzi.
Książka jest przyjemna, czyta się ją z radością. Największą jej bolączką jest fakt, że znamy „przyszłość” głównego bohatera. Jednak niezwykle przeżywa się przygody pozostałych postaci. W niektórych momentach zastanawiamy się: „jak z tego on (Coriolanus Snow) się wypląta i zostanie prezydentem”.
W mojej opinii to takie solidne 4/5. Może gdybym czytał ją jako pierwszą, przed „Igrzyskami”, nie znał jej treści – to może by to było wyżej.
A jak w porównaniu do filmu? Cóż, film jak zawsze – ucina wątki, pomija elementy, spłyca. Film jest ciekawy, ale książka lepsza 🙂