Władca Pierścieni – J.R.R. Tolkien

Kultowa książka do której zbierałem się wielokrotnie. Objętościowo podobna do „Igrzysk Śmierci”, przy czym o ile tamtą przeczytałem w ciągu 4 dni, to z „Władcą pierścieni” męczyłem się ponad rok czasu. W pewnym momencie już miałem jej zupełnie dosyć i tylko dzięki zawziętości ją przeczytałem do końca.

Powodów takiego zachowania może być kilka. Niesamowicie trudne, nudne, długie, nic nie wnoszące opisy wszystkiego. Ogromna ilość wątków pobocznych, również nie wnosząca za wiele.

Rozpocząłem dyskusję na jej temat czemu może mi się tak bardzo nie podobać. Większość komentarzy było: „to książka o tym, że należy wybrać swoją drogę”. Rozumiem to, jest wiele książek które o tym opowiadają. Nie rozumiem co w niej jest takiego kultowego.

Drugą możliwością jest to, że znałem zakończenie. Nie byłem pewny które postacie po drodze zginą i w jakich okolicznościach, ale znałem zakończenie.

To może też tłumaczyć, że faktyczne zakończenie, powrót Hobbitów do domu – niesamowicie się mi spodobał. Bo tu się zaskoczyłem, to czytałem z przyjemnością, tego fragmentu nigdy nie spotkałem po drodze. Ta końcówka sprawiła mi ogromną satysfakcję. Tego fragmentu nie ma w ogóle w filmie (który swoją drogą pierwszy raz obejrzałem po przeczytaniu książki).

To jest pierwszy raz gdy jasno i jednoznacznie powiem: film mi się bardziej podobał od książki. W filmie mamy wiele uproszczeń, lekko zmieniona kolejność wydarzeń. Ale film jest świetny, do filmu wrócę jeszcze kilka razy. Do książki już raczej nigdy. Naprawdę nie rozumiem co w niej jest takiego szczególnego.

W mojej opinii: 1/5.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę dokończyć równanie: * Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.